Adam Wituski
województwo: mazowieckie,
schorzenie: niedorozwój podudzia i stopy, lewej nogi, hemimelia strzałkowa
Kiedy zaszłam w ciążę cieszyliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. Szczególnie syn Bartek nie mógł się doczekać braciszka. Ciąża przebiegała dobrze do momentu wystąpienia silnych bólów brzucha. Pojechaliśmy do szpitala sprawdzić, co się dzieje. Okazało się, że to już poród. Wystraszyłam się. To był 34. tydzień ciąży. Gdy pielęgniarka pokazała mi synka, byłam szczęśliwa. Podziwiałam, jaki jest malutki i piękny. Jednak gdy zobaczyłam jego nóżkę, moje życie legło w gruzach. Adaś urodził się z niedorozwojem lewej nogi. Nie urosła mu kość strzałkowa. Nóżka była krótsza i wykształciła tylko dwa palce. Nie był to koniec mojego lęku. Po porodzie synek został umieszczony w inkubatorze, gdzie miewał bezdechy. Martwiłam się, czy będzie wystarczająco silny, by przeżyć. Na szczęście po kilku dramatycznych dniach przyszły lepsze wieści. Z jednej strony cieszyłam się, że Adaś zdrowieje, z drugiej cały czas myślałam, ze jego nóżka nie będzie już nigdy prawidłowo funkcjonować. Do głowy przychodziły różne myśli: jak będzie się poruszał, jakie będzie miał życie, co z tym zrobimy? Wstępna diagnoza była taka, że proteza jest jedynym rozwiązaniem. Dla mnie takie postawienie sprawy było druzgocące. Musieliśmy jednak dosłownie - stanąć na nogi.
Kiedy zbliżał się roczek Adasia kupiliśmy pierwszą protezę. To była ogromna radość tak jak każdej innej matki, której dziecko w wieku jednego roku zaczyna chodzić. Pojawiła się informacja, że jest lekarz z USA, który leczy takie wady wrodzone dzieci z hemimelia strzałkową. Pierwszą operację Adam przeszedł w 2015 roku. Kość została wydłużona o 5 centymetrów. W sumie noga Adama była operowana już pięć razy. W tym momencie potrzebujemy jeszcze co najmniej dwóch zabiegów, ale to nie jest proste, bo największą przeszkodą są pieniądze.
Przez okres 13 lat zrobiliśmy 8 protez. Z roku na rok potrzeba większej, a więc droższej protezy. Ostatnia kosztowała 10 tysięcy złotych. Adam bardzo lubi jeździć na hulajnodze i grać w piłke. Jest w drużynie ampfutbolu. Gdyby chciał na poważnie uprawiać sport, koszt protezy byłby dużo wyższy.
Dla mnie podstawową potrzebą jest zapewnienie jest synowi możliwość jak najbardziej komfortowego poruszania się. To nasze marzenie. I moje i jego. Gdyby nie proteza Adam poruszałby się o kulach lub na wózku inwalidzkim. Proteza daje mu wolność.
Pieniądze z subkonta przeznaczamy na wymianę protez i operacje, które przybliżają nas do celu, jakim jest wyrównanie długości obu nóg. Nasze dochody nie są wysokie. Wychowuję synów sama. Wsparcie dobrych ludzi pomaga nam w tej niełatwej walce. Marzymy o tym, by proteza była już tylko wspomnieniem.