Filip Czupryniak
województwo: pomorskie,
schorzenie: Mózgowe porażenie dziecięce, niedosłuch obustronny, niedowidzenie, wcześniactwo
Jestem Filip i bardzo spieszyłem się na świat. Urodziłem się już w 29. tygodniu ciąży. Jako wcześniak miałem retinopatię wcześniaczą, a ta skomplikowana nazwa oznacza, że musiałem mieć operowane oczka i do dziś mam dużą wadę wzroku. Urodziłem się też z przepukliną pachwinową lewostronną. Miałem też zdeformowaną główkę i nierówno osadzone uszka.
Jestem dzieckiem adoptowanym. Moją mamę poznałem, jak miałem 11 miesięcy. I choć niektórzy by się przestraszyli, mama zakochała się we mnie i mojej historii... Stwierdziła, że wyćwiczy ze mną te wszystkie wady. Jest w tym bardzo zdeterminowana. Rozwijałem się powoli. Byłem dzieckiem leżącym i podnoszącym rączki. Okazało się, że mam obniżone napięcie mięśniowe i mózgowe porażenie dziecięce z lewostronnym niedowładem. Mama chodziła ze mną do wszystkich lekarzy: neurolog, kardiolog, audiolog, endokrynolog, psycholog, neurologopeda. Dzięki temu mogłem pójść do normalnego żłobka. Mówię słabo, ale i tu zrobiłem znaczące postępy. Największy problem mam z uszkami. Ciągle mnie bolą. Lekarze w szpitalach naprawiają mi je, a specjalne aparaty sprawiają, że mogę usłyszeć więcej. Chodzić zacząłem później niż moi koledzy, ale odkąd odkryłem, jak to się robi, jak mówi mama: jestem nie do zatrzymania. Lubię być na podwórku i kiedy wokół mnie dużo się dzieje. Kopię piłkę, siadam na hulajnodze, bo dopiero uczę się na niej jeździć. Ciągle też ćwiczę oczka. Na specjalnych zajęciach ruszam nimi we wszystkie strony, oceniam czy coś jest blisko, czy daleko.
Koszty mojej rehabilitacji są duże, a mama wychowuje mnie samotnie. Potrzebuję fizjoterapii, ćwiczenia mowy, wzroku, prywatnych wizyt u specjalistów, okularów ze specjalnymi, drogimi szkłami medycznymi. Zbieramy środki, by nie stracić tego, co już wypracowaliśmy i iść dalej, bo przecież jestem nie do zatrzymania.