Magdalena Greś
województwo: podlaskie,
schorzenie: endometrioza głębokonaciekająca (IV stadium)
Uwolnić się od bólu – walka z endometriozą IV stopnia
Jestem arteterapeutką, nauczycielką plastyki, behawiorystką zwierząt i początkującą dogoterapeutką. Na co dzień pracuję z dziećmi ze spektrum autyzmu, wspierając ich rozwój przez sztukę oraz staram się pomagać właścicielom zrozumieć ich zwierzaki. W życiu prywatnym jestem żoną cudownego męża, a także opiekunką psa i kota, które są moją ogromną radością. Kocham swoje życie, ale nie mogę w nim funkcjonować normalnie ze względu na ogromny ból. Nie mogę realizować pasji i cieszyć się młodością, bo choroba odebrała mi możliwość czerpania z życia pełnymi garściami. Endometrioza wyniszcza moje ciało i sprawia, że każdy dzień jest walką z bólem, który nie pozwala mi nieraz wstać z łóżka, pracować ani realizować marzeń. Jedynym ratunkiem dla mnie jest skomplikowana i kosztowna operacja, która daje nadzieję na życie bez bólu. Mam szansę na to, by operowali mnie ludzie doskonale znający się na tej chorobie i sposobach walki z nią. Niestety problemem są pieniądze, gdyż koszt samej operacji wynosi 60 000 złotych. Po operacji będę również wymagała specjalistycznej opieki, chociażby fizjoterapeuty, co również wiązać się będzie z dodatkowymi wydatkami.
Proszę o Twoje wsparcie – każda złotówka przybliża mnie do odzyskania zdrowia i szansy na normalne życie. Walczę nie tylko o zdrowie, ale także o możliwość normalnego funkcjonowania i powrotu do swoich pasji. Proszę więc z całego serca o wpłatę, nawet niewielkiej kwoty!
Dziękuję za każdą pomoc! <3
Czym w ogóle jest endometrioza?
Endometrioza to choroba, w której tkanka podobna do wyściółki macicy rozrasta się poza prawidłową lokalizacją i zaczyna opanowywać inne narządy, tworząc zrosty i guzy, które mogą regularnie krwawić, osłabiając przy tym cały organizm, powoli go wyniszczając. Na początkowym etapie choroba zazwyczaj powoduje bolesne i obfite miesiączki, które w moim przypadku stawały się coraz dłuższe i bardziej bolesne, przechodząc w ból trwający bez przerwy cały miesiąc. Obecnie, co dwa tygodnie, przez dziesięć – dwanaście dni czuję tak okropny ból, który, pomimo przyjmowania silnych leków przeciwbólowych i hormonalnych, uniemożliwia wstanie z łóżka, umycie się, zjedzenie, nie wspominając o wyjściu do pracy. Podczas tych dni nie jestem w stanie nic zrobić poza czekaniem na koniec tej męczarni, który jednak nigdy nie nadchodzi. Po kilku najcięższych dniach wstaję z łóżka i próbuje funkcjonować, starając się nadrobić stracone dni, mimo nieustannego cierpienia.
Choroba zajęła mi już nie tylko macicę, ale też inne narządy, w tym jelita, wiązadła i moczowody, przez co nie ma mowy o normalnym funkcjonowaniu. Specjaliści porównują chore tkanki do cementu, który zalewa narządy, sprawiając, że chirurgiczne nożyce na nich pękają. Jedynym rozwiązaniem w moim przypadku jest operacja polegająca na usunięciu laparoskopowo chorobowo zmienionych tkanek. Jest to konieczne, gdyż poza bólem mój organizm staje się coraz słabszy, zapadam na częste infekcje oraz anemię. Dodatkowo choruję na celiakię i Hashimoto, które często współwystępują z endometriozą. Obecnie czuję już ból przy podstawowych czynnościach fizjologicznych, jak też powoduje go każdy ruch czy pozostawanie dłużej w jednej pozycji. Nie pamiętam, kiedy przeżyłam dzień bez bólu.
Jakie to uczucie, przecież po tobie nie widać, że chorujesz?
Istnieje pewien eksperyment, który dobrze opisuje, jak się czuję. Jest on okropny, ale ukazuje druzgocący obraz wyuczonej bezradności: zwierzę w jednej klatce funkcjonuje względnie normalnie, podczas gdy w drugiej jest poddawane wstrząsom elektrycznym, początkowo sporadycznym, a później ciągłym. W obliczu braku możliwości ucieczki zwierzę to ostatecznie rezygnuje z jakichkolwiek działań, kładąc się w bezruchu i oczekując na koniec cierpienia, który nie nadchodzi. To brutalne badanie symbolizuje stan, w którym istota żywa traci wiarę w kontrolę nad własnym losem, co może prowadzić do apatii i depresji. Tak dokładnie czuję się we własnym ciele, nie mogę uciec, choć bardzo tego pragnę, bo i tak prędzej czy później ból mnie dosięgnie. Sprawia to, że choroba zaczyna kłaść się cieniem na mojej psychice, dobijając mnie, że cierpienie prędzej, czy później mnie dogoni, bo od samego siebie nie można uciec.
Chorobę wykryto u mnie późno, pomimo regularnych badań i nieustannych poszukiwań przyczyn pogarszającego się stanu mojego zdrowia. U ginekologów, internistów i innych specjalistów słyszałam: „po ciąży Pani przejdzie”, „oj taka Pani wrażliwa”, „proszę zdrowo się odżywiać i ćwiczyć to przejdzie”, „taka uroda kobiet”, „proszę się tak nie skupiać na sobie, to nie będzie bolało”, „nie może Panią boleć, bo wszystko jest przecież w porządku”. Ale niestety nie było. Można pomyśleć, że trafiłam do niedouczonych lekarzy? Otóż byli to podobno specjaliści w swoich dziedzinach, pracujący w placówkach finansowanych zarówno w ramach NFZ, jak też w prywatnych, renomowanych klinikach. Dopiero Pan doktor z Instytutu Endometriozy we Wrocławiu był w stanie wskazać, co jest przyczyną tego nieustającego bólu i coraz słabszego organizmu. Dzięki jego diagnozie zrozumiałam, że ten ból jest realny, a ja jestem poważnie chora. Diagnoza została również potwierdzona w innych badaniach, w tym podczas rezonansu.
W Polsce na endometriozę choruje wiele kobiet, ale miejsc, gdzie można spotkać lekarzy posiadających wiedzę na temat leczenia tej choroby jest niewiele, choć z czasem się to zmienia. Szczególnie problem jest z operacjami, które są wielogodzinne, wymagające udziału wielu specjalistów i odpowiedniego sprzętu. Ja mam tę szansę.
60 000 złotych – tyle kosztuje normalne życie, pozbycie się tego więzienia bólu, które nieustannie mnie ogranicza i nie pozwala normalnie funkcjonować.
Dzięki wielkie za każdą pomoc i wsparcie :)