
Mateusz Korowacki
województwo: dolnośląskie,
schorzenie: encefalopatia, opóźniony rozwój psychoruchowy, autyzm
Jestem mamą dwóch wyjątkowych chłopców. Starszy syn od urodzenia zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym — 27 lat walki, nieprzespanych nocy, szukania rozwiązań, zgadywania potrzeb. Wiele lat uczyłam się jego świata, aż w końcu zaczęłam go rozumieć. Choć mowa nigdy się nie pojawiła, zbudowaliśmy nasz własny język.
A kiedy myślałam, że los już mnie wystarczająco nauczył, pojawił się Mateuszek. Dziś ma 11 lat. Od 2. roku życia wiem, że jest dzieckiem z głębokim autyzmem i poważnymi zaburzeniami neurologicznymi. Przez chwilę mówił: „mama”, „tata”, „daj”..., a potem wszystko się zatrzymało. Mowa zanikła.
Kontakt z synem to jak łapanie promieni Słońca przez szybę. Widzisz, że tam są, ale nie możesz ich dotknąć. Mateusz nie potrafi wyjaśnić, czego potrzebuje, nie powtarza gestów. Komunikuje się przez chwytanie za rękę, prowadzi mnie, a ja zgaduję, domyślam się. Codziennie uczę się jego języka.
Mateuszek odbiera świat inaczej niż my. To, co nas drażni, jego cieszy. Gdy się złościsz – on się śmieje, bo nie zna jeszcze takich emocji jak strach czy dyscyplina. Wszystko wprawia w ruch wirowy – samochodziki, piłki, zakrętki. Nie bawi się jak inne dzieci. Nie potrafi biegać jak rówieśnicy, bardziej człapie, jak mała kaczuszka. Jego rozwój fizyczny również odbiega od normy.
Ale jest coś, co działa. Coś, co daje nadzieję. To jazda konna. Hipoterapia wycisza Mateuszka, relaksuje go, wywołuje uśmiech, a co najważniejsze – przynosi efekty. Od kiedy jeździ konno, zaczyna wydawać pierwsze sylaby: „dada”, „baba”, „tata”... Może kiedyś powie „Mamo, kocham Cię”? Ja w to wierzę. Nie przekreślam niczego. Ze starszym synem też mówili, że nie będzie chodził, a chodzi.
Każdy dzień to praca przy chłopakach. Mam swój schemat: terapia, rehabilitacja, leki, codzienne obowiązki. Dla mnie to już rutyna. Ale to, co jest moją codziennością, dla innych być może byłoby nie do udźwignięcia.
Od 2016 roku jesteśmy pod opieką Fundacji Polsat, która bardzo nam pomaga. Ale potrzeby rosną z roku na rok. Farmakoterapia, specjalistyczne terapie, sprzęt ortopedyczny – wszystko kosztuje. A ja jestem tylko mamą. Mamą, która od 25 lat nie przestała walczyć. Nie mogę podjąć pracy ze względu na opiekę nad dwoma wspaniałymi chłopakami. A jest to opieka całodobowa.
Dlatego dziś proszę. Jeśli możesz, pomóż mi nadal walczyć o Mateuszka. Nie proszę o wiele. Czasem jedna cegiełka zmienia wszystko. Każda kwota czy 1,5% podatku są dla nas wielkim wsparciem. Dzięki Wam Mateusz może mieć hipoterapię, która działa cuda (a 20 minut potrafi kosztować nawet 90 złotych). Może mieć wyciszające leki, które pomogą mu przespać noc. Może mieć przyszłość, której nikt mu nie wróżył.
Dziękuję, że jesteś. Że przeczytałeś tę historię. I że może właśnie Ty pomożesz nam zrobić kolejny krok.
