Michalina Chudy
województwo: mazowieckie,
schorzenie: skolioza, wada kręgosłupa i rdzenia kręgowego
Witajcie, mam na imię Michalina i mam 13 lat. Zmagam się z ogromną deformacją kręgosłupa. Aktualnie skolioza wynosi już jakieś 95 stopni. Operację wykonuje się już przy 50 stopniach. Z biegiem lat moja wydolność oddechowo-krążeniowa będzie coraz mniejsza. Bez operacji będę miała utrudnione oddychanie, bo mam mniej przestrzeni na inne organy, w tym serce czy płuca.
Moja historia z chorobą i bólem zaczęła się dużo wcześniej, gdy miałam roczek. W okolicach pnia mózgu wykryto torbiel. Spowodowała ona wadę kręgów kręgosłupa szyjnego - kręcz szyjny. Nie miałam stabilnego połączenia czaszka-kręgosłup.
Przeszłam wtedy poważną operację. Wspaniali lekarze z Krakowa uratowali mi życie usuwając torbiel, która cały czas niebezpiecznie rosła. Niestety reszta moich dolegliwości nie zniknęła. Po zabiegu trzeba było wstawić w mózgu zastawkę.
Mam dużą wadę kręgosłupa szyjnego, wadę rdzenia kręgowego – rozdwojenie, które może być powodem ucisków i trwałego upośledzenia ruchowego. Mam też niedowład lewej ręki. Od czasu pierwszego zabiegu mój kręgosłup pogłębiał skrzywienie, skolioza doszła do 60 stopni. Niektórzy lekarze nie dawali mi szans na to, że w ogóle zacznę chodzić. Jednak dzięki codziennej, ciężkiej rehabilitacji, gdy miałam trzy latka, postawiłam pierwsze kroki. Jestem w trakcie leczenia ortopedycznego w Paryżu. To tam lekarze znaleźli dla mnie najlepsze rozwiązanie. Musiałam nosić gorsety. Na początku było bardzo trudno, ponieważ pierwsze były wykonane z ciężkiego gipsu. Nosiłam je bez przerwy przez 7 miesięcy.
Operacje obejmujące stabilizację kręgosłupa szyjnego przeszłam w czerwcu i lipcu 2019 roku. Udało się ustabilizować odcinek czaszka-kręgosłup i nawet przez chwilę nie musiałam nosić gorsetu. Niestety dwa lata później okazało się, że skolioza zaczyna się dynamicznie pogłębiać i gorsety musiały wrócić do mojego życia. Na ostatniej wizycie okazało się, że skolioza wynosi już 95 stopni i konieczna jest kolejna operacja. Profesor Christophe Glorion zaplanował ją na 14 stycznia 2025 roku. Całkowite leczenie i pobyt w Paryżu będą trwały około dwóch miesięcy i kosztowały 250 000 złotych.
W tej chwili noszę gorset ,,Garchois”, w którym jestem bardziej wyprostowana i mniej bolą mnie plecy. Chodzę w nim cały czas, towarzyszy mi nawet podczas snu. Jedyny moment, kiedy mogę go zdjąć, to kąpiel. Wiem, że mi pomaga, ale chciałabym już go nie nosić. Nie mogę się doczekać tej operacji. Zdaję sobie sprawę z ryzyka, ale pokładam w niej duże nadzieje. Jestem nastolatką, której zależy na zdrowiu, na wyglądzie. Chciałabym w końcu móc się sama ubrać, zapiąć buty i ruszyć własną drogą w przygodę, jaką jest życie bez ograniczeń.
Uwielbiam malować, grać na pianinie. Moim marzeniem jest dostać się do liceum plastycznego. Maluję farbami głównie pejzaże i naturę. Lubię uczyć się języków – szczególnie angielskiego i francuskiego. W dochodzeniu do zdrowia bardzo wspiera mnie mój młodszy, 10-letni brat.
Środki, które zbieram, będą przeznaczone na operację ratującą nie tylko moją sprawność, ale i życie… Już raz je w Paryżu uratowano. Po zabiegu konieczna będzie długotrwała rehabilitacja. Przez 13 lat moi dzielni Rodzice pokrywali większość kosztów leczenia samodzielnie. Wiem, jakim jest to obciążeniem, dlatego proszę o wparcie finansowe.
Jestem wesołą nastolatką i chcę cieszyć się życiem. Wiem, że te sumy są zawrotne, ale wierzę, że wspólnymi siłami, z Państwa pomocą - uda mi się spełnić marzenie o odrzuceniu gorsetów.
Każda wpłata i każde udostępnienie są dla mnie absolutnie bezcenne.
Dziękuję! <3