Sebastian Adrych
województwo: warmińsko-mazurskie,
schorzenie: mózgowe porażenie dziecięce
Sama wiele w życiu przeszłam. Liczyłam, że los oszczędzi chociaż moje dzieci. Niestety samotne macierzyństwo to nie jedyne, z czym muszę się zmagać.
Dopiero jak urodziłam Sebastiana okazało się, że jego życie nie będzie wyglądało tak, jak życie pozostałych dzieci, które leżały z nim w sali. Od początku musiał zostać w szpitalu, bo miał żółtaczkę i torbiel. Kilka pierwszych miesięcy życia spędził w inkubatorze. Gdy Sebuś miał dwa latka byłam już pewna, że nie rozwija się prawidłowo. Był nadpobudliwy, nie chciał się bawić, czasem nie miał chęci do życia. Do tego chodził słabiutko, miał krzywy kręgosłup. Chodziliśmy do neurologa, ortopedy i okazało się, że to mózgowe porażenie dziecięce.
Sebastian oprócz skrzywienia kręgosłupa ma niedowład prawostronny i krótszą prawą nogę, do której potrzebuje specjalnych wkładek o wysokości 0,5 cm. Długo bał się wsiąść na rower, ale w końcu się przełamał. To dla niego znakomita forma rehabilitacji. Sebastian chodzi do Ośrodka Rehabilitacyjno – Edukacyjno – Wychowawczego w Działdowie. Jak na osobę z tym schorzeniem mówi bardzo ładnie, potrafi się sam ubrać, nosi okularki do dali i niedługo będzie miał aparat na zęby. Kształci się w szkole masowej, ale nauka idzie mu bardzo opornie. Nie pomaga fakt, że koledzy potrafią wyśmiewać jego utykanie. Bardzo mnie to jako mamę boli.
Lekarze po wykonaniu prześwietlenia głowy stwierdzili, że do dorosłości synek będzie wymagał ciągłych ćwiczeń ogólnousprawniających. Leczenie Sebastiana opiera się na rehabilitacji i turnusach. Niestety te, na które uczęszcza to kropla w morzu naszych potrzeb. Okazało się, że również moja córeczka – Jagoda - cierpi na ostre skrzywienie kręgosłupa. W zeszłym roku koszt takiego turnusu dla całej trójki wyniósł prawie 7 tysięcy złotych. Są to koszty poza naszym zasięgiem, bo ja ze względu na moje kłopoty ze zdrowiem nie mogę podjąć pracy.
Sebastian to ciekawy świata nastolatek. Interesuje się historią, buduje czołgi z klocków Lego. Jego marzeniem jest spędzić dzień na poligonie i przejechać się wozem bojowym. Przeszliśmy już jako rodzina bardzo wiele. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy jak czołg i dzięki temu ciągle trwamy na polu bitwy. Moje dzieci są bardzo silne, nie poddają się. Każdym uśmiechem motywują mnie do walki. Wszystko im potrzeba: terapie, zabiegi, okulary - są bardzo kosztowne, ale to jedyny sposób na poprawę ich zdrowia. Walczymy o sprawność tylko dzięki ludziom o otwartych sercach. Bardzo dziękujemy za Wasze wsparcie!