Franciszek Michalak
schorzenie: Niedowład kończyn dolnych, niezłośliwy nowotwór rdzenia kręgowego
Franek od małego miał problemy z pęcherzem. Chodził schylony jak dziadek, co mnie zaniepokoiło. Miał dwa latka. Wróciliśmy akurat z badania krwi. Postawiłam go na podłodze, a on upadł. Powiedziałam „Franio, chodź, napij się”. Nie przyszedł. Nogi i ręce miał bezwładne. To było straszne.
Zapewniłam opiekę córce, która także wymaga szczególnej troski i szybko pojechałam z nim do szpitala. W Centrum Zdrowia Dziecka kilka godzin leżałam na Oddziale Onkologicznym. Franek bardzo płakał, bolało go. Dostaliśmy diagnozę: guz niezłośliwy rdzenia kręgowego. Pamiętam, że powiedziałam do lekarza: „Ale wytniecie go i będzie dobrze?”. Niestety nie dostałam takiego zapewnienia. Usłyszałam, że może być „rośliną”. Zapytałam tylko, czy będzie żył. To mi wystarczyło. Miałam w sobie tyle sił, że mogłam się nim zajmować, nosić codziennie, byle go nie stracić. Następnego dnia Franio miał operację wycięcia guza. Przed wyjazdem na blok pocałowałam go w obie ręce. Zabieg trwał 12 godzin. Po operacji Pani doktor przyszła do nas i powiedziała, że zmiana została usunięta w 95 procentach. Nogi ciągle były bezwładne, ale Franio ruszał rękami…
Od tej pory potrzeba nam dużo rehabilitacji. Dzięki szybkiej pomocy od Fundacji Polsat od razu zaopiekowaliśmy Frania. Zaczęliśmy już w szpitalu. Był czas, że Franek stawał przy pionizatorze i wszystko szło w bardzo dobrym kierunku. W tej chwili przykurcze są zbyt duże, ale ostatni rezonans tuż przed 6 grudnia 2024 roku wyszedł bardzo dobrze. Nowotwór nie odrasta. Dla nas to był taki "mikołajkowy prezent". Franek porusza się na wózku.
Syn ma tyle rehabilitacji, na ile mnie stać. Jest bardzo droga i nie mam takich możliwości finansowych, by była ciągła.
Proszę o pomoc, bo chcę, by Franek był w przyszłości samodzielny.